Ponieważ pogoda kiepska i humor nie dopisuje postanowiłam przez cały tydzień (wszystkie 4 dni) do pracy chodzić w spódnicy :-)
Każdego dnia wieczorem synalek robił mi fotki... żeby upamiętnić tydzień w spódnicy, bo nie zdarza się on często.
I tak w poniedziałek:
Zielona spódnica, biała bluzka, szara chusta.
Robiłam kocyk:
Wtorek:
Brązowa sztruksowa spódnica, biała koszula, kolorowe ponczo.
Robiłam różowy szalik :-) I kocyk:
Środa:
Brązowa sukienka.
Robiłam kocyk:
Czwartek:
Brązowa spódnica, melanżowa bluzeczka :-)
I robiłam kocyk:
I zabrakło mi nitki na 3 kawdraty. Buuuu.
Za to pierwszy przed wciągnięciem nitek wygląda tak :
Muszę tylko powciągać nitki.
Piątek był dniem wolnym od pracy i już śmigałam standardowo w dżinsach :-)
Byłam zrobić sobie paznokcie i mam teraz różowe :-)
Koleżance "od paznokci zrobiłam lawendową myszkę:
Później, na prośbę innej koleżanki robiłam ocieplacze na kubki- sztuk 4:
Czerwone są 2 jednakowe prawie .
Dziś w drodze na szkolenie i ze szkolenia uszyłam filcowego psiaka. Małżonek stwierdził, że to renifer ;-)
Przy "produkcji" psiny korzystałam ze stronki
KLIK
I skończył się tydzień :-) Baaardzo pracowity i fajny. Wczoraj byłam z dziećmi i małżonkiem w operze na " Farfurce królowej Bony". Przedstawienie podobało się mnie i Mai. Męska część rodziny stwierdziła, że lekko nudne było. Ehh.
Pozdrawiam
Kama